Gdy dotarłyśmy już do portu, przeszyśmy wszystkie odprawy i wpakowałyśmy na pokład walizki. Wszystko szło, po naszej głowie. Nagle pewien gamoń podszedł do nas miał guziki nierówno zapięte. Sznurówki miał rozwiązane, włosy w kołtunach, ale chwile popatrzałyśmy na niego i wiedziałyśmy,że to Robert Pattinson. Ugh.. Zapytał nas czy wsiadamy na ten pokład opowiedziałyśmy, że tak. Zahichotał wrogo i odszedł. Uznałyśmy to jak jakąś pomyłkę, ale z drugiej strony się przeraziłyśmy. Wreszcie nadszedł czas odpływu. Prom wyruszył. Podróż miała trwać 17 godzin. Na dolnym pokładzie poszłyśmy na koktajl. Potem się opalałyśmy, zwiedzałyśmy pokład i ułożyłyśmy piosenkę, której teraz nie opublikujemy z powodów technicznych. Poszłyśmy potem do kabiny aby się przebrać bo na górnym pokładzie zapowiadała się niezła impreza, a już troszkę się ściemniało i było chłodniej. Przebierałyśmy się chyba z godzinę bo chciałyśmy wyglądać odjazdowoO. Potem się malowałyśmy i wreszcie poszłyśmy na imprezę. Gdy już dotarłyśmy na górny pokład zobaczyłyśmy na scenie braci Sprouse. Byli organizatorami tej imprezy. Potem zeszli ze sceny i wszyscy tańczyli. Nagle...